Jednak są miejsca ze internet nie ma jeszcze największej mocy. Dziś ogarniamy samochód telefonicznie i się udaje. Podwożą furkę do hotelu za 70USD/doba i jesteśmy happy. Kierujemy się na północ wschodnim wybrzeżem. Drogi kręte i średnia prędkość znowu na poziomie 20km/h a im wyżej tym gorzej. Widoki za to są piękne, fale oceanu atlantyckiego, plaze z czarnego piasku i soczysta zielen- to mx jaki lubimy. Docieram do Black Point tunel- fajne miejsce nad brzegiem ocenau, godzinna przechadzka i jedziemy dalej na północ, za GeorgrTown, drogi już naprawdę słabe, po malu zaczynamy mieć leki ze znowu będzie koniec ale jednak dojeżdżamy do zaplanowanego dziś celu: Owia Sald Point- naturalne baseny ze słona woda… bardzo pięknie i urokliwie.
Wyspy nie da się objechać do okala- nie ma dróg ze względu na wulkan Soufriere- czyli jednak nie taki around.. Ostatecznie wygląda tutaj pod względem domostw i cywilizacji najgorzej. Jedynie Kingstown jakoś się prezentuje, które ogarniamy na koniec dnia i wjeżdżamy sobie nawet nie wiemy czy legalnie czy raczej nie legalnie na pas startowy starego lotniska. Wieczorem moczymy się jeszcze na naszej plaży, przechadzka po marinie obczaic nowe jachty które dzis przyplyneły, mega kolacja… i o 22 dzieciczki padają.