9.07.19 Ruszamy na lotnisko o 10.15… odlot o 12 a tu mega kolejka do check-in.. musimy się wepchnąć… i o 11.10 się udaje, jakieś bezsensowne pytania czy mamy bilet powrotny- nie mamy, a czy mamy bilet z Tobago- mamy, a gdzie dalej itp… jeszcze biegiem do bramki i ostatecznie się udaje. O 12 odlatujemy liniami Condor na Tobago (350 EUR na glowe z bagażami i miejscami). Lot 8:50h mija dosyć szybko i przyjemnie- jedzenie i picie w cenie. Lądujemy ok. 15, mamy – 6h do Polski. Na granicy: na jak długo przyjechaliśmy i to wszystko, jeszcze kolejka do castom, tutaj tez jedno pytanie i jesteśmy na Tobago. Facet z wypożyczalni samochodów, zamówiony z Frankfurtu mailem- czeka, furka jest (45$/ doba), podpisujemy, płacimy i jedziemy do marketu na pierwsze zakupki. Po drodze jeszcze maga słodkie ananasy i ok. 18 jadać 30km prawie godzinę docieramy do naszego miejsca- Castara. Drewniany domek, bez szyb ale z mega widokiem przy spokojnej plazy. Kawałek wyspy który pokonaliśmy wygląda biednie, skojarzenia z 3 światem w Afryce… o 21 padamy.
10.07.19 Budzimy się z kogutami gdzieś o 5.30… dziś dzień na ochłoniecie, czas płynie mega wolno, chilot na pustej plaży w mega czystej i cieplej wodzie przy której latają i polują pelikany, przejażdżka po naszej wiosce… totalne zadupie i powrót na plaże. Zaaklimyzowalismy się..