Po śniadaniu ruszmy taksówka w stronę lotniska, zatrzymujemy się jeszcze przy muralu Fridy Cahlo. Na lotnisku mega tłok, dziś lecimy liniami Latam. Po check-in okazuje się ze mamy podwójnie wydrukowany jeden bilet za to innego nie mamy wcale, wracamy, dłuższa chwila tłumaczeń i mamy 4 bordnigpassy tyle tylko ze każdy siedzi na innym miejscu w samolocie. Ciężkie zamiany miejsc i jakoś udało sie skompletować pary. Bagaże maja lecieć od razu na Wyspę Wielkanocna. 2h lotu, przelatujemy nad Andami, piękne widoki ale tez większe nasilenie turbulencji. W Santiago mamy ponad 3h przerwy, ale kolejka paszportowa na 2h czekania, przebijamy się na Prioryty Line i po pól godziny jesteśmy oficjalnie w Chile. Przechodzimy w okolicy karuzeli z bagażami z Buenos i widzimy nasze kręcące się walizy. Pytamy czy maja transfer czy mamy je jednak zabrać, okazuje się ze jednak mamy zabrać. Szybki drop- off bagaży idziemy na szybki obiad i kawkę, wyciągamy jeszcze kase z bankomatu i kolejna kolejka bezpieczeństwa do następnego samolotu. Teraz nowiutki dreamliner, 5,5h lot i lądujemy na Wyspie Wielkanocnej. Hurra. Przestawiamy zegarki dodatkowo -2h , mamy teraz do Polski -6h. Internet ledwo działa...