Ok. 11 niespiesznie zbieramy się w stronę lotniska… podjeżdżamy pod Ferry pod prąd i jesteśmy pierwsi w kolejce- dodatkowo niespodzianka w ta stronę musimy zapłacić za przejazd i to 16 euro razem z samochodem. 15 minut rejs i jesteśmy na Pamandzi. Jedziemy jeszcze zobaczyć idealnie okrągłe, małe jeziorko w dawnym kraterze wulkanicznym – Dziani Dzaha. Wspinaczka od parkingu na krawędź dawnego krateru zabiera do 10 minut. Tankujemy samochód, przejechaliśmy nie wiadomo kiedy 300 km i spaliliśmy 18 litrów ropy za 1,14 euro/ litr. Jeszcze pizza z żołnierzami legii cudzoziemskiej, oddajemy samochód i idziemy do odprawy. I tutaj niespodzianka o której nie wiedzieliśmy, będziemy lądować w Moronii...
Moroni – stolica Związku Komorów, leżąca na zachodnim wybrzeżu największej wyspy Ngazidja u podnóża wulkanu Kartala; ośrodek administracyjny wyspy Ngazidja
O 16.30 z półgodzinnym opóźnieniem Kenia Airways startujemy w trasę licząca 260km. Lot trwa 25 minut…