Mięliśmy być w Nairobi o 18.45 i mieć ponad 2h na wszystkie procedury i lot do Mombasa, ale ostatecznie byliśmy w Nairobi o 19.55 i jeszcze nie było gdzie zaparkować samolotu żeby wypuścić ludzi. Kenya Airways się nie spisali, zanim dotarliśmy do bramek po wizy, nasz kolejny samolot odleciał. Dostajemy wizy mimo ze wnioski nie wypisane do polowy, płacimy po 50$ dorosły, dzieci nie płaca i jesteśmy w Kenii. Okazuje się ze w ogóle musimy wyjść z lotniska, przejść na terminal 3 domestic i stamtąd lecieć dalej… jakoś udaje się załatwić kolejny lot ale o 23:45 liniami Jambojet… ale co z bagażami, okazuje się ze krążą na karuzeli na terminalu międzynarodowym, mimo ze miały lecieć bezpośrednio do Mombasy. Ostatecznie udaje się odzyskać bagaże i nadać na nowy lot. W tym samym czasie kontaktujemy się z firma u której mamy zarezerwowany transfer z lotniska do hotelu żeby było bezpiecznie bo miesimy być 21:45, już nocą… oni mowią ze za późno na zmiany, odwołują nasz transfer, kasy nie oddadzą i radźcie sobie sami… najlepiej weźcie Taksówkę… hehe. Udaje nam się jednak skontaktować z hotelem i ci wysyłają po nas gostka, jednoczenie przesyłając nam nr rejestracyjny auta, licencje i inne dodatki żebyśmy czuli się w miarę bezpiecznie. O 00:45 lądujemy w Mobasa, a samolot linii Jambojet miał chyba z 50 lat…bagaże sa , chociaż jeden połamany, koleś z kartka z naszym nazwiskiem czeka, pakujemy graty i na włączonym gps jedziemy w stronę hotelu. Jeszcze przeprawa ferry i godzina spokojnej jazdy. Mombasa nocą nie wygląda zachęcająco, mnóstwo ludzi, ogniska, imprezy.. pelna jazda. Dzieciaczki dzisiejsza przeprawa sa wykończone i padają zaraz po wejściu do samochodu. O 3 w nocy meldujemy się w hotelu… Internet na tyle slaby zdjęta ledwo ida..