Mieszkamy w Grand Case po stronie francuskiej, urodziny Luizki od rana imprezka. Na śniadaniu śpiewy i tance z innymi gośćmi, życzenia przychodzą jak zwykle z rożnych stron świata: Polska, Melediwy, Los Angeles… Wieczorem zamiast tortu sushi zrobione prze mamusie, konfetti, i sto lat sto lat…
Odwiedzamy tez dom świętego mikołaja, prywatny domek w którym normalnie mieszkaja ludzie, odpicowany w świąteczne gadżety, można sobie chodzi i oglądnąć, nikt nie chce żadnej kasy.
Grand Case to spokojna miejscówka, my mamy domek nad samym brzegiem morza, kładziemy sie i wstajemy przy szumie fal, ludzi nie ma prawie wcale, możne powiedzieć ze mam kawałek plazy i morza karaibskiego tylko dla siebie, Luizka przeszczęśliwa ciągle w wodzie z bratem…nawet nocą chlupiemy się w morzu:) Zostajemy tutaj na 4 noce
Zrobiliśmy wieczorami kilka rundek po wyspie, strona Francuzka wydaje się dużo spokojniejsza, z jakimś ladem i składem, po stronie holenderskiej jakoś wszystko szybciej się odbywa, sa duże miasta i więcej ludzi. Będziemy mieli okazje sprawdzić to bliżej bo będziemy mieszkać po stronie holenderskiej na święta i SXM zostawiamy sobie na deser, a teraz trochę zmienimy miejscówkę…