Mimo ze mielismy hotel na lotnisku, prawie spoznilismy sie na samolot, chyba za mocno sie wyluzowalismy. Biegniemy do check-in przy którym z pasazerow juz nikogo nie ma i tu niespodzianka, kaza nam pierwszy raz przepakowywac walizy albo 100 dolarow za nadbagaz od walizy. Walizy juz zastreczowane i gotowe do nadania, suma wszystkich jest ok, jedna lzejsza dwie ciezsze, ale na nic tlumaczenia, sa nie ugiete. Zdaza nam sie to pierwszy raz mimo ze w zasadzie prawie zawsze dwie z trezch waliz sa ciezsze. Musimy sie przepakowac, dodatkowo nie chca nam dac drugiegi bileciku na daszek wozkowy, mowia ze mozemy go sobie zabrac do samolotu a wozek tez nam teraz zabiora i nadadza jako bagaz i odbierzemy go dopiero w pradze- na to kategorycznie sie nie zgadzamy i chcociaz to daje sie przeforsowac, Wozek jedzie z nami pod dzwi samaolotu i dostajemy go w moskwie na transfer. Pierwszy zgrzyt w calej eskapadzie po azji, na ostatnim check-in ale tak bywa.
Biegniemy do samolotu, zajmujemy miejsca i lecimy w strone domu. Dzieciaczki wiekszosc lotu przesypiaja, mamy srodkowy rzad, obok rodzinka z 5miesiecznym chlopcem leca z Australii na Litwe, z drugiej strony ojciec z 3 letnia coreczka leca do mamy z HK do Moskwy. Lot mija spokojnie i prawie po 11 godzinach ladujemy w Moskwie. tym razem mamy tylko 2 godziny, ktore poswiecamy na odpoczynek i toalete w pokoju dla dzieci. O czasie odlatujemy do Pragi.