W miedzy czasie przenieśliśmy sie do namiotu w dżungli. Piękna sprawa jak Indiana Jones :) wiec super sniadanie z widokiem na tarasie namiotu. Chilujemy do ok 13 i jedziemy na lunch i ogarniecie tematów na dzień jutrzejszy. Rundka po mieście i przenosimy sie do miejscówki z plaża, których tutaj ogólnie dostępnych piaszczystych w zasadzie brak... po południu trochę pada. Na koniec dnia Vini stawia wyzwanie żołnierza US Army którzy akurat robili check-in do hotelu. Polska góra.. pompki robione profesjonalnie. Wszyscy happy, Vini spełnione marzenie i dumny na maxa