O 4 rano mamy ulewę na max, lejący się deszcz stawia nas na równe nogi… takiego deszczu nie mieliśmy jeszcze nigdy i nigdzie. Mamy trochę leki ze nam domek zmyje w przepaść. Dziś opuszczamy nasz domek na drzewie. Miejscówka mega spokojna z dala od cywilizacji w której odpoczęliśmy. O 11 ruszamy w stronę lotniska. Tym razem wybieramy trasę wybrzeżem przez miejscowość Black Rock. Okazuje się ze jest tutaj trochę cywilizacji, normalne hotele itp. Jemy obiad nad brzegiem morza i o 14 docieramy na lotnisko. Mamy jeszcze przygodę z zatankowaniem auta, które tutaj nie jest takie łatwe jak w Polsce. Było śmiesznie. Podjeżdżamy pod check-in który jest na powietrzu, wypakowujemy walizy i nadajemy na dwa loty łączone: Trinidad i Barbados. Dzwonimy do gostka od auta który pojawia się po 3 minutach i odbiera bez żadnych problemów samochód. Przejechaliśmy łączni 195km.
O 15:25 odlatujemy Caribean Airlines na Trinidad. Lat trwa 20 minut. Na Trinidad kupujemy gifty i przechodzimy na loty międzynarodowe. O 17.20.. 10 minut przed czasem odlatujemy na Barbados. Po 50 minutach lądujemy, na granicy ani jednego pytania i witamy na Barbados. Walizy są… także super Caribean Airlines się spisało. Jedziemy do hotelu Beach View Hotel- powrót do cywilizacji. Jeszcze kolacja dziś steki i mamy już 23… jutro bez pospiechu…