Ostatni dzień w Miami raczej na chilloucie. Plaża, shopping, basen, spacery.. Atmosfera jest świetna, ludzie sa naprawdę uśmiechnięci i przemili, wszyscy weseli i otwarci. Ceny sa dosyć wysokie, parkingi sa mega drogie, opłaty drogowe tez, nasze ulubione markety to Publix, jedzenie i picie z drożej niż w Polsce. W restauracjach na podobnym poziomie. Autobusy miejskie tanie lub darmowe, taksówki dosyć drogie, uber znacznie taniej. Ludzie rozmawiają wszystkimi językami świata, ale najbardziej popularnym jest hiszpański, dopiero później angielski...
Jutro czeka nas cos z czym nie mamy do tej pory żadnego doświadczenia…