Mieszkamy w ośrodku San Martino, przygotowanym głownie dla gości z Południowej Afryki. Mamy jeden z tylko ośmiu, domek nad samym brzegiem laguny Bilene nad Oceanem Indyjskim. Cisza i spokój bez ograniczeń.. miejscowi co chwila przynoszą cos na sprzedaż, to orzeszki to cytryny i są super mili i uprzejmi oraz nie natarczywi. Czas leci leniwie na pływaniu w morzu, basenie, na kajakach, spotkaniach z miejscowymi i spacerach po okolicznych wioskach. Zakup ryby wiąże się zawsze z mega targowaniem i sprawdzaniem wagi bo wszystkie wagi oszukują przynamniej o 1,5-2 kg. Ceny bardzo przystępne, śmiało można powiedzieć ze jest tanio. Najlepsze na świecie bulki z Mozambiku kupujemy prosto z piekarni banany od pan które noszą je na głowach.. pełen folwark i symbioza z Afryka…
Decydujemy się pożyczyć motorówkę i to nie jest do końca udany pomyśl… łódka okazuje się starym szrotem, od którego na środku laguny odpadła kierownica, zaczęła przeciekać i zaczęły zalewać nas fale, jakimś fartem udało się wrócić na brzeg a typek od którego mięliśmy motorówkę oddal polowe chajsu… dzieciaczki były przeszczęśliwe ze są znowu na ladzie . To chyba ostatnie pożyczanie nie sprawdzonego sprzętu w Afryce…
Drogi to przeważnie oprócz głównej podziurawionej, drogi z piasku, temperatura przez cały czas w granicach 34 stopni, w nocy ok. 18. Internet mamy od Vodacom, kupiliśmy starter i 5GB za ok. 30 PLN- także bardzo okey.