O 4 rano opuszczamy hotel w strugach deszczu i jedziemy 40 minut taksi na lotnisko. O 6.25 liniami Tiger Taiwan lecimy do Tokyo. Tiger ma mega mało miejsca w samolocie, nie idzie się wręcz ruszać, dobrze ze to tylko 2,5h bo dłużej byłoby nie do zniesienia a co najlepsze bilety nie były za tanie. Lądujemy na Tokyo Narita Airport. Szybka odprawa, badania nie było i witamy w Japonii…yuchuu.
Wypłacamy bez problemu kasę z bankomatu, jemy obiad i zamieniamy zupełnie bez kolejki kupione w Polsce vouchery na JR Pass z aktywacja od 4 kwietnia i rezerwujemy już miejsca na pociąg do Hiroshima, kupujemy bilety na Sky Liner do UENO, za 6000Y czyli ok. 200PLN i jedziemy do Tokyo. Już ten pociąg dochodzi do 156km/h wow gdzie Pandolino może w Polsce maksymalnie 200km/h. Dojeżdżamy do stacji Ueno, bierzemy taksówkę i jesteśmy w Hotelu Asakusa View Hotel. Ogarniamy się szybko i idziemy na porządna japońską wyżerkę: zaczynamy od Sukiyaki i Shabu Shabu, podobno najpyszniejsze mięso na świecie… Po degustacji można się z tym zgodzić… było pysznie.
Robimy sobie jeszcze spacerek po okolicy: wiśnie kwitną, jest Sakura, jest pięknie, Japończycy mimo ze jest tylko 6 stopni odpoczywają na skwerach, robią pikniki. My docieramy prawie pod Tokyo Sky Tree, a właściwie pod Sumidagawa River, po drodze odwiedzając Sansoji Tempel. O 21 wracamy do hotelu i dzieciaczki padają.. Witam w Japonii…