Po 11 dniach czystego relaksu, prawdziwego spokoju którego chyba nie znajdzie się nigdzie indziej, opuszczamy Aitutaki gdzie na pewno jeszcze wrócimy i o 9.00 Air Rarotonga odlatujemy na Rarotonga. Lot mija szybko i przyjemnie i logujemy się do Lagoon Breaze Villas obok hotelu Rarotongan przy podobno najpiękniejszej rafie do snurkowania na wyspie. Tym razem w pierwsza noc Vinius obrzyguje cały pokój... co jest ???
Nie ma aut w wypożyczalniach dlatego decydujemy się na przejażdżkę w okół wyspy i na zakupki lokalnym autobusem. Kieruje Samuel L Jackson i opowiada różne historie o wyspie, w drodze powrotnej widząc ze czekamy na przystanku na autobus zatrzymuje się parka i proponuje podwózkę do hotelu, dzieciaczki szczęśliwe wskakują do bagażnika a miejscowi jeszcze bardziej szczęśliwi cala drogę opowiadają historie z życia wyspy, gdzie tanie sklepy i dobre knajpy…
Na kolejne 2 dni udało się już załatwić auto, 7 osobowa Toyote w cenie Nissana Micry i jedzmy w koło wyspy to w lewo to w prawo zaliczając chyba wszystkie najważniejsze miejscówki. Do okola wyspy jest 32km. Są dwie drogi: główna MainRoad przy plaży i Back Road od środka wyspy. Przejeżdżamy łącznie w dwa dni 220km. Wyspa jest piękna, tropikalna, bardzo zielona, otoczona turkusowa woda, w porównaniu jednak do Aitutaki to prawdziwa metropolia chociaż do cywilizacji bardzo daleko…
Widać ze klimat się zmienia: woda nie jest spokojna, często pada deszcz… Poznaliśmy dziadków z Kanady 69 lat, 3 raz na Rarotonga, babcia snurkuje, podobno nawet jeździ na nartach, cały czas cos działaja, wspominają poprzednie dwa razy, żadnych chmur , woda jak tafla… teraz mamy już skutki El Nido.