Po sniadaniu ruszamy w strone Albani. Na dzis tylko 350km, jak sie pózniej okazuje najdłuzszych 350 km w naszej karierze... Dzisiaj mieliśmy mega pechowy dzień: na początku jak wyjechaliśmy z Macedonii to pomyliliśmy drogę i pojechaliśmy zamiast trasą szybkiego ruchu to mega krętą i wąska przez sam środek gór (milion zakrętów i po jednej stonie strome urwisko a po drugiej góry… masakra) chwile później jak już wjechaliśmy na tą trasę to padł nam samochód (brak mocy i możemy jechać tylko 60km/h dopiero po wyłączeniu auta i odczekaniu chwile można było jechać normalnie – niestety brak mocy mieliśmy kilkanaście razy w trasie), swirowal juz samochod tak przed Złotymi Piaskami, przelaczyl sie na tryb serwisowy ale po wyłaczeniu i właczeniu bylo juz git, tym razem jednak nie dawal za wygrana. Cały dzien 36-38 st a my bez klimatyzacji :( Pozniej zgubilismy sie w górach, gps nie ogarniał tematu a zwykla mapa tez nie miala tych dróg którymi jechalismy, jak Kaska raz wyszła zapytac o droge od razu zaczely sie gwizdy nawalonych albanczyków. Po jakims czasie Luizka się zrzygała bo zjadła za dużo parówek na śniadanie i całe auto i Ona w bełcie-musieliśmy się zatrzymać gdzies pośrodku pustkowia i ogarniać temat – myślimy sobie że to już max jaki mógł nas dzisiaj spotkać, ale nie. Później padła nam nawigacja więc teraz już kompletnie nie wiemy jak jechać (mamy tylko zwykłą mapę) i będąc już prawie na miejscu jakiś koleś z Serbii wjechał nam w dupę to już był max ale na szczęście nic złego nie zrobił i nic nikomu sie nie stało. Koniec konców po 10 godzinach jazdy 10 km przed naszym apartamentem znalezlismy dzialajacy serwis vw gdzie podłaczyli nasz samochód do komputera... nietety wiesci nie sa dobre, mamy problem z turbiną. Ale tym bedziemy sie przejmowac za pare dni, teraz relaks w Czarnogórze...:)
Na granicy do Albani, chcieli tylko paszporty i dokumenty samochodu plus zielona karta- całosc zajeła 7 minut