Przekraczamy granice w Medyce. I juz na granicy sie zaczyna.... troche jak w afryce. Pamietamy granice w Polsce gdzie trzeba było sie zatrzymac pokazac paszporty i na tym sie konczyło, tu jednak jest inaczej. Wychodzenie z auta i to wszyscy, podbijanie w dwóch miejscach karteczki z numerem rejestarcyjnym auta i takie tam. I tak mili Ukraincy obsłuzyli nas w ekspresowum tempie ze wzgledu na Luizke zeby nie musiała sie meczyc w stojącym aucie a i tak zeszła nam tam ponad godzina. Po drodze iscie w Mozambickim stylu z dziurami i bez znków dojezdzamy do Lwowa. Nawigacja nie działa. Szybkie zwiedznie, obserwacja ludzi itp, itd W drodze powrotnej na granicy kompletny kocioł ale znowu dzieki Luizce omijamy ok 150 aut dojazdem dla Tirów i pod prąd dzieki uprzejmosci Ukraińskich celników, Polski celnik miał problem dlaczego słuchamy Ukrainców i nie stoimy w kolejce na 5-6 godzin czekania, po czym jednak nas puszcza. Zadowoleni po godzinnej przeprawie prze granice docieramy do Polski.