Ruszamy rano jeszcze na święta do rodzinki. Czas mija szybko i o 14.30 jedziemy w kierunku Berlina. Po drodze 24 stopnie. Samochód zostawiamy na parkingu przy nowym- starym, przyszłym- niedoszłym lotnisku Brandenburgia. Parking działają ale sceneria jak z filmów grozy pustka i pustka. Zamawiamy Uber żeby dojechać na TXL… samochód dojeżdża ale w zupełnie inne miejsce niż na niego czekamy, okazuje się ze nie może wjechać na ten teren… ale schodzi z poł godziny na czekanie i komunikacje z kierowca. Ostatecznie zamawiamy myTaxi i ten już może podjechać dokładnie w to miejsce gdzie czekamy. Ostatecznie godzinę przed wylotem dojeżdżamy na Tegel. Dziś polecimy sobie na początek Lotem do Warszawy. Bombardier oklejony: LUBUSKIE WARTE ZACHODZU potrzebuje tylko godziny żeby pokonać ta trasę. Na lotnisku w Warszawie pustki… dwugodzinna przerwa i odlatujemy z niencaka na full zapakowanym samolotem w stronę Erywania. Lot 3h 15 minut. Lądujemy o 2.15 w nocy czasu Polskiego tutaj jest już 4.15. Długa kolejka na granicy ale omijamy boczkiem z dziećmi. Potem prawie godzinę czekamy na bagaże… nasze sa ostatnie.. najważniejsze ze są. O 6 robimy check-in do Republica Hotel Yerevan w samym centrum … i padamy na 4 godzinki.