Rano się ogarniamy jeszcze śniadanie z szampanem i bierzemy taksówkę na lotnisko tym razem70R$ bez targowania. Dziś ruch na Copacabanie ustawiony tylko w jedna stronę, jakby wylotowa z miasta, jak oni się nie gubią jeżdżąc de facto pod prąd? Jakoś dają rade. Na lotnisku elektroniczny check-in, lecimy linia Latam za ok. 60 euro/ osoba w jedna stronę plus bagaże za które maszyna nie przyjmuje płatności, kolejna kolejka, walizki za ciężkie, chcą liczyć razy 2, przepakowanie jakoś jest trochę lżej, ale tez nie mogą przyjąć płatności, wysyłają nas w kolejne miejsce, tam znowu kolejka a czasu do odlotu coraz mniej, dostajemy Priority Line i udaje się w końcu zapłacić i dostać nowe bording passy. Ostatecznie dopłata za bagaże to jeden dodatkowy bilet ale zamieszanie na 1,5h. Do odlotu pol godziny, przechodzimy przez kontrole, biegiem do bramki i o czasie odlatujemy 11:45. 1,4h lot i spokojnie lądujemy w Iguassu Falls po stronie brazylijskiej. Bagaże dojechały również :) Ogarniamy szybko transfer do Argentyny za 120 $R: 17km, szybko tajnymi kierowcy ścieżkami przez granice, brazylijska celniczka pozwala naszym grzdylom powbijać pieczątki do paszportów, także pełnia szczęścia i logujemy się w pięknym hotelu w Dżungli nad brzegiem rzeki Iguazu. Obiad, dzieci wyczekiwany basen i chillout do wieczora. Znacznie cieplej i wilgotniej niż w Rio ok. 32 stopnie. W Argentynie czas dodatkowo minus 1h, razem -4.